niedziela, 12 maja 2013

Proszę pana, czy ta miłość...istniała??

Skryta,niedoceniona,zapomniana,niedojrzała,nieszczęśliwa,zazdrosna...
Jaka, tak na prawdę mogła  istnieć?
 Kilka wieków temu, zarówno panna jak i młodzieniec, nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w sprawie zawarcia związku na całe życie,z osobą której bardzo często po prostu nie znali, a wiek(16-kobieta,17-mężczyzna) pozostawiał wiele do życzenia-państwo młodzi nie zdawali sobie sprawy co tak na prawdę znaczy zawrzeć związek małżeński.
 Zakochać się w kilka dni? Takie rzeczy tylko w książkach i romantycznych  filmach,gdyż rzeczywistość była zupełnie inna. Miłość miała wtedy całkowicie inne znaczenie,czasami wydaję się nam że kiedyś wszystko było bardziej romantyczne,niestety mylimy się...Glównie na wsiach-między chłopskimi rodzinami dochodziło do zawarcia związku z przymusu,zarówno ze strony pana jak i panny młodej.Nie wyobrażamy sobie co wtedy musieli czuć nowożeńcy.Pokochać na siłę czy żyć nieszczęśliwie? Nawet gdy z czasem zdarzały się przypadki pokochania małżnonka po kilku lub kilkunastu latach...ból nie przemijał...ból,który na zawsze pozostawał w pamięci.
rycina przedstawiająca zawarcie małżeństwa
Jeszcze gorszy los czekał ledwo kończące -naście lat.dziewczynki,które były zmuszane do poślubienia często o wiele starszych mężczyzn,czasami nawet po 50 roku życia,z kilkorgiem dzieci(często matka umierała w wyniku komplikacji poporodowych,toteż dzieckiem musiał się ktoś szybko zająć). Wybierano jak najmłodsze panny (często dzieci partnera były starsze od niej) aby stała się ona prawdziwą matką najmłodszych pociech. Do takiej sytuacji dochodziło w wielu rodzinach. np. mój pradziadek Jan Sowiński w wieku 46 lat,bierze sobie za żonę 17 letnią Katarzynę Kot,gdy wówczas jego najstarszy syn Edward miał wtedy 28 lat-zastanawia mnie fakt,jak zwracano się wówczas do macoch,które były młodsze od swoich pasierbów.

Ale w takim razie gdzie była  miłość?
Wydawać nam by się mogło że w dawnych czasach zaloty miłosne polegały na śpiewaniu pieśni i recytowaniu wierszy przed oknem ukochanej tak jak to można zobaczyć chociażby w powieści pt.
"Romeo i Julia". Tak niestety nie było ;/(wyjątek stanowi szlachta lecz, są to pojedyńcze przypadki kiedy dochodziło do takich sytuacji). O listach,wierszach,kartach panny mogły tylko pomarzyć,jak zresztą wiadomo,16-latka,nie miała zbyt wiele pojęcia o zalotach mężczyzny do niej. tym bardziej że rodzinę pana młodego interesował posag,czyli kapitał wkładany przez żonę do małżeństwa.
Wracając do pytania...miłość była tam gdzie zdążyła się narodzić,bez nacisku z żadnej ze stron,bo jak wiadomo w tym przypadku czas był  najważniejszy :)
 Warto również zwrócić uwagę na sposób okazywania uczuć podczas baardzo krótkiej żałoby po małżonku.Było to kilka dni bólu,oddalenia i po wszystkim...nie było czasu na użalanie się nad sobą bo przecież trzeba było iść na pole i zarobić pieniądze na utrzymanie rodziny.
 W domu znajdujemy czasem jakieś listy,kartki czy pocztówki ukazujące prawdziwą miłość(zauważyć można że takie dokumenty posiadamy co na
jwyżej od 1 wojny światowej,więc nie wiemy tak na prawdę jak to wszystko wyglądało  setki lat temu),która istniała na prawdę i poprzez pisanie listów sprawiała wrażenie jeszcze piękniejszej i dojrzalszej.
Czasami do takiego stopnia(oczywiście baaardzo dawno temu) że gdy np. mężczyzna umierał,jego ciało razem z żywą żoną spalano na stosie-niewyobrażalne musiało być wtedy cierpienie małżonki, z 1 strony była to tradycja którą musiała wypełnić a z 2 chęć życia dalej, już bez małżonka.

 Podsumowując...miłość istniała na pewno,tylko czasem po prostu próbowano wszystko za szybko stworzyć, przez co małżeństwo było tylko "związkiem" z nazwy, bez jakichkolwiek uczuć..
Dzisiaj wszystko wygląda inaczej,nie ma już takich sytuacji jakie zdarzały się dawniej...a szkoda,bo powiedzmy sobie szczerze...dzisiejsza młodzież i miłość? Pozostawiam to wam do odpowiedzi :)


  P.S. Przy okazji zapraszam do wzięcia udziału w konkursie "More Maiorum" związanego z dniem matki który tuż tuż...
https://www.facebook.com/events/165350143630342/



1 komentarz:

  1. zaglądam, jak obiecałam i czytam... bardzo ciekawy temat poruszyłeś. Myślę że w każdej rodzinie krążą takie "historie miłosne". Uzupełniłabym Twój wywód o dwa własne spostrzeżenia. Wspomniałabym o roli swata, zwanego też dziewosłębem, czyli o osobie która w tradycji polskiej była obecna praktycznie do XX wieku. Swat zajmował się kojarzeniem małżeństw. Tak np. poznali się moi dziadkowie, z tą różnicą, że dziadek został przedstawiony najstarszej siostrze mojej babci. Istniał bowiem zwyczaj, i to moje drugie uzupełnienie, że wypadało wydać za mąż najpierw starsze córki, młodsze musiały poczekać na swoją kolej. Tu jednak to się nie sprawdziło, bo mojemu dziadkowi zdecydowanie bardziej spodobała się młodsza siostra i tak już zostało...

    przepraszam, chyba się zbyt rozpisałam;)

    pzdr
    a.

    OdpowiedzUsuń