niedziela, 28 lipca 2013

Przyjaźń czy miłość?



Wakacje… czas nowych znajomości, przyjaźni a może i miłości… w dzisiejszym świecie, gdzie pierwsze
miejsce zajmuje Internet a co za tym idzie portale społecznościowe e, czaty i różnego rodzaju blogi, przyjaźń nie jest już tak ambitna i ważna jak 150 czy 200 lat temu. Dawnymi czasy, kiedy jedynym sposobem na zabawę było ganianie się między snopami  siana, przyjaźń była rozumiana jako coś o wiele bardziej głębszego. Nie mówię tutaj o przyjaźniach panujących na dworach burżuazji i arystokracji, które powoli zamieniały się w miłość. 

Chodzi mi raczej o taką wiejską przyjaźń, zza miedzy która trwała tak naprawdę całe życie. Nie zdawano sobie sprawy jak ważną rolę odgrywała koleżeńskość  między dziećmi. Przede wszystkim takie podwórkowe zajęcia zastępowały naukę w szkole, której dawniej  było jak na lekarstwo. Niestety czasem dochodziło również do rodzinnych konfliktów, przez co dzieci i wnuki skłóconych rodzin nie mogli się ze sobą spotykać… każdemu znana jest jakaś rodzinna historia która mówi o tym gdy dwa rody od setek lat są ze sobą skłócone. Niestety kolejne pokolenia nie mają pojęcia co się tak naprawdę kiedyś zdarzyło, pamiętają tylko że jako dzieci słyszeli od swoich rodziców i dziadków że z daną rodziną nie wolno się zadawać.
  Niestety pociechy nie miały wyjścia i musiały się słuchać starszych… a gdy któryś z przedstawicieli rodu zakochał się w swoim „przeciwniku” był po prostu poniżany i przedstawiany w jak najgorszy sposób aby przeciwna strona ,krótko mówiąc „straciła chęć” na swoją miłość, tym bardziej że kary ograniczające wolność były bardzo surowe w stosunku do kochanków… i co mógł sobie pomyśleć taki mężczyzna? Miał dać sobie spokój czy tak jak w znanej wszystkim powieści „Romeo i Julia” za wszelką cenę próbować zdobyć serce ukochanej bez względu na to co działo się kiedyś miedzy ich rodami.
Niestety tak kolorowo jak w książce nigdy nie było… brak pieniędzy, zamieszkania- po prostu przeżycia bez rodziców był niemożliwy więc często dawano sobie spokój z takimi miłościami.
A jak to było z przyjaźniami na dworach?  Szlachta ze szlachtą-niestety takie stwierdzenie panowało wśród rodzin pochodzenia szlacheckiego. Niestety nie wpływało to zbyt dobrze na rozwój dziecka. Nie poznawało ono podstawowych zasad życia, często mieszkało na wsi i nie wiedziało jak oporządzać zwierzętami w zagrodach. Wydaje mi się że takie poznanie się w pewnym momencie życia z osobą niższej klasy  byłoby dla dziecka czymś niezwykłym, na pewno wyszło by to na plus dla obu stron, niestety tradycja była ważniejsza, nie zdawano sobie sprawy co tak naprawdę tracą.
A jak to było z taką przyjaźnią w wieku 30-40 lat?
   Nie wiem jak to rozdzielić, bo przecież takim przyjacielem mógł być każdy sąsiad, który pożyczył nam na chwilę kosy czy zamienił się z nami na żywność bo w tym roku nam pole nie obrodziło. Czy jednak aby na pewno ktoś taki mógł się uważać za przyjaciela? Przecież nie zdradzaliśmy mu swoich tajemnic, tak jak teraz robi to każdy przyjaciel. A może wtedy nikt nie miał problemów i sekretów?  Teraz tak się zastanawiam jak  taki zwykły człowiek musiał w sobie ukrywać  te wszystkie emocje, no bo 200 lat temu to on chyba tylko mógł pójść do kościoła i wyspowiadać się przed księdzem no bo kto inny by takiego człowieka wysłuchał? W mieście może i by się ktoś znalazł ale na wsi, gdzie żyje się od lata do lata nie było niestety nikogo. Innego rodzaju przyjaźnie odgrywały kobiety, które spotykały się co jakiś czas i rozmawiały o wszystkim i o niczym… przynajmniej mogły co niego opowiedzieć o swoich problemach czy rozmyśleniach… za wiele ich nie było bo jak wiadomo wiejska kobieta nie była przeznaczona do rozmowy tylko do rodzenia dzieci i opiekowania się domem, to i tak jakiś procent swojego życia mogła poświęcić dla swojego umysłu.
   Przechodząc do sedna sprawy… wydaje mi sie ze tragiczne wydarzenia jakimi były wojny, pokazały tak naprawdę czym jest przyjaźń, to wtedy narodziła się braterskość, wspólna siła i odwaga. Znamy mnóstwo opowieści w których to przyjaciel ginie za przyjaciela. Niestety do naszych czasów nie przetrwało zbyt wiele listów, grypsów i spisów ,w których to przyjaciele wyznawali sobie wielkie uczucie. A szkoda bo może ktoś by wreszcie docenił czym tak naprawdę jest przyjaźń.”Chłopcy z placu broni”- jedna z najlepszych powieści, która ukazuje właśnie taką przyjaźń podczas wojny, ”śmierć za śmierć-życie za życie”.
Ciekawym faktem jest również stwierdzenie że, gdy w jakimkolwiek akcie z różnych okresów wpisywano świadków, nie byli oni przypadkowymi ludźmi. Mówi się że  po prostu mieli oni czas aby uczestniczyć w śmierci lub narodzinach. Byli zwykłymi sąsiadami… a może już wcześniej rodziny zapowiadały między sobą kto i kiedy ma się pojawić aby uroczystość miała jakiś ułożony przebieg. Może chodziło o to aby pojawił się znajomy pana jak i pani domu? Nie wiem ale na pewno było to jakoś zorganizowane i nie wierze że brano kogokolwiek z ulicy a nawet jak brano to musiało to być po prostu przeznaczenie :)
  Tak czy inaczej jakaś więź w XVI czy XIX wieku między ludźmi istniała i to na każdym szczeblu, nawet gdy nie zdawano sobie sprawy że to dzięki temu żyjemy i w jakiś sposób uczymy się tego, czego samotność  nam by nie dawała.
My przyjaciół swoich prapraprapradziadków już nie poznamy ale starajmy się swoich przyjaciół przedstawić w jak najrozleglejszy sposób, tak aby kolejne pokolenia  poznały  i wiedziały czym przyjaźń była 150 lat temu, bo przecież kiedyś koleżeńskość znaczyła  co innego niż teraz to jeszcze inaczej może być w przyszłości, kiedy nas tutaj już nie będzie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz